Bł. Bartolo Longo

Modlitwa o kanonizację bł. Bartola Longo

Boże ojcze miłosierdzia, wielbimy, Cię za to że dałeś historii ludzkości błogosławionego Bartola Longo, żarliwego apostoła różańca i przykład świeckiego, głęboko zaangażowanego w Ewangeliczne świadczenie wiary i miłości, dziękujemy Ci Boże za jego niezwykłą duchową podróż, jego prorocze intuicje i niestrudzone wysiłki na rzecz najbiedniejszych i odrzuconych, za pobożność z jaką służył Twojemu kościołowi i zbudował nowe miasto Miłości w Pompejach. Prosimy Cię Boże, spraw aby błogosławiony Bartolo Longo został wkrótce zaliczony do grona świętych kościoła powszechnego, tak aby każdy mógł naśladować go jako wzór życia i otrzymywać łaski za jego wstawiennictwem Amen.

 

Bartolo, czyli Bartłomiej, jak apostoł i uczeń mistrza; Longo – to nazwisko, które w tłumaczeniu znaczy: długi – jak życie, misja lub pamięć. Lepiej osłuchać się jednak w brzmieniu imienia, które wpisuję się w poezję włoskiego południa – Apulli i Kampanii.

Ostaje się to co niezniszczalne, Żar wiary i niewiary, miłości i oddania, zwątpienia i powrotu, jak w Leece czy bardziej w Neapolu, w którym Bóg ukształtował ludzi pięknych i niezniszczalnych jak diamenty. Bartolo nie miał łatwego życia, ale miał mocne korzenie. Miasteczko z którego pochodził, było malownicze i to się odbiło na jego duszy. Latiano – pochodzi od „latex”, „laticis” – co znaczy źródło, a sama nazwa miasta znaczy tyle co zbieg źródeł. Pod warstwą gleby, na dwunastu metrach są ciągi wodne. To one zapewniają wieczną zieleń, młodość i zbawienie. Tereny są jednak trochę bagienne. Życie Bartolo, które Wyłania się z grzechów i zniszczeń, wskazuje na Pompeje jeszcze bardziej niż na Latiano. Dla Bartolo są ojczyzną wiary. Pompeje kojarzą się z popiołem Wezuwiusza, a niektóry wierzą, że w popiele ostaje się to co niezniszczalne.

Narodziny dla życia i nieba, Bartolo Longo urodził się 175 lat temu. Rok 1841 to czas gdy walczyliśmy po rozbiorami o wolność; ten Włoch rodzi się w kraju, który wciąż jeszcze nie powstał. Ziemia jednak pamięta Świętego Pawła, gdy niedaleko stąd, z zatoki Puzzuoli, wyruszał do Rzymu. Pamięta świętych i tę noc sierpniową, w roku 79, gdy wybuch zaskoczył we śnie zatopionych. Longo umarł w roku 1926, co znamienne – 5 października. To ważny dzień. Kościół czci dwóch apostołów miłosierdzia. Tego dnia parę lat później bramy nieba otworzą się przed siostrą Faustyną Kowalską. Oboje urodzili się tego samego dnia dla nieba .

Sięgając dna. Co warto wiedzieć o Bartolo Longo? Może lepiej zacząć od tego, co mniej istotne: że urodził się w rodzinie średnio bogatej czy też, że studiował prawo, tak jakby to miało mu otworzyć drogę do zbawienia. Przydało się to, by mądrze kierować sprawami powierzonej misji. Bartolo wiedział, co zrobić z pieniądzem, jak go zebrać i jak wydać. Co ważne, nie był księdzem ani mnichem, a w owym czasie miało to nie lada znaczenie. Życie religijne wyniósł z domu i ono trochę go przerosło. Cóż, że rodzice byli głęboko wierzący, on wiarę stracił – potłukła mu się jak kryształ dziecku, zatopiony w popiele spalonych marzeń. Dosięgnął dna chyba tak mocno jak ci, których kiedyś na stosie by spalili albo gdzie indziej ze wsi wywieźliby na gnoju. Longo stoczył się na dno, sięgając ognia piekła, spadł gorzej niż Judasz, niż upadły anioł. Bawi się w satanizm, bynajmniej nie w jasełkach, przewodniczy modłom w świątyni szatana. Walczy z Kościołem, nienawidzi księży, na wzór tych, którzy wiecznie do nich mają pretensje o wszystko. Kto z diabłem się zadaje, już przegrał – prędzej czy później na wzór Twardowskiego do Rzymu trafi. Przegrany duszę swą straci, choć grzechy czerwone jak szkarłat Bóg wybiela nad śnieg w swoim miłosierdziu.

Nawrócenie, O dziwo tak właśnie się stało. Czasem narzędziem miłosierdzia bywa przyjaźń, jak ta z Vincenzo Pepe. Ale ważniejsze są przymierze i wierność Boga. On w przyjaźni pozostaje wierny, nawet gdy człowiek się zaprze i odejdzie, przez chwilę chcąc tego na zawsze. Bartolo się nawraca. Jako dominikański tercjarz przyjmuje nowe życie wraz z imieniem Fra Rosario (Brat Różaniec). Kończy studia. Jest doktorem prawa, staje się człowiekiem szanowanym, wpływowym i majętnym. Zwrotem w jego życiu jest podjęcie się misji budowy świątyni w Pompejach. Od lat prowadzone są tu badania nad zniszczonym miastem. Bóg chce zbudować coś wspanialszego, co wyrośnie z użyźnionej ziemi. Tu ma się objawić znak Jego mocy większej niż zniszczenie. Popiół Wezuwiusza jak ulotna pamięć nie niesie już śmierci, lecz użyźnia glebę duszy jak tragedie, porażki i zdrady. To, co zostaje na wieki, to wierność Boga.

Dzieło życia, wybuch Wezuwiusza wymazał z historii to miejsce na wiele wieków, a teraz odradza się w nim nadzieja. Pompeje to zwierciadło duszy Bartłomieja. Lawa grzechu zalała jego serce. Ktoś wybrał to miejsce, by powstała świątynia…, 13 listopada 1875 r. skromna parafia przeżywa dzień chwały. Znaki, w które wierzyć może ten, kto ich doświadcza, gdy wewnętrzne przekonanie mierzy się głosem wpisanym w znak z nieba. Obraz wskazany duchowym natchnieniem jest brzydki, bezwartościowy, stary i zniszczony. Przeraża brzydotą, teologicznymi błędami. Ale ma to być właśnie ten, który przyciągnie wszystkich. Przyjedzie do parafii na furmance przeznaczonej do wożenia gnoju. Maryja niczym się nie brzydzi, bo każdy obraz przemieni i odkryje w nim piękno. Tak powstały nowe Pompeje, sanktuarium, które wydaje się być tu odwieczne. Biskup Formisano każe mecenasowi zbierać pieniądze na świątynię. Budowa trwa 15 lat, ale to nie ona jest jedynym miejscem praktyki miłosierdzia. Wokół sanktuarium, które Bartolo buduje, powstają domy dla sierot, głównie dzieci rodziców skazanych za przestępstwa. Bartolo wie, że muszą oni odbyć karę. Miłosierdzie to nie banał, amnestia, ucieczka od leczniczej kary. Ale dzieci trzeba ochraniać. Nie mogą więcej cierpieć ani iść w ślady zagubionych rodziców. By im pomóc wyjść z kręgu przestępstwa, aby mogli stanąć na nogach, nauczyć się życia w zdrowych układach.

Sens ofiary, dogłębnie rozumiejąc sens miłosierdzia, Bartolo potrafi przyjąć lecznicze cierpienie. Nie broni się, gdy go oskarżają o złe gospodarowanie pieniędzmi, o kradzież i inne grzechy społeczne. Ma zaciętych wrogów, dawnych ziomków z dróg zatracenia i księży, co maczają chleb w misie z winem jako pierwsi. Bartolo odchodzi z godnością, zrzeka się praw do tego, co zarobił. A potem na domiar złego majątek w rękach gnuśnych i zadłużonych przybranych dzieci topnieje i pozbawia go dachu nad głową. Znużony i stary, ma już lat chyba z 84, gdy wraca do Pompejów. Oczyszczony. Bartolo Longo umarł w oczach znajomych jak święty. Pogrzeb odbył się 7 października 1926 r., w dzień Różańcowej Matki. Rzesze uczestników były wielkie. Beatyfikuje go 54 lata później maryjny papież z Polski. Sanktuarium jest dziś celem wielu pielgrzymek z całego świata. Zmierzają tu co roku 4 mln pątników. Są więc Pompeje w czołówce włoskiej i świata. Dwa razy był tam Jan Paweł II, był Benedykt XVI, był też Franciszek.

Z Matką Różańcową, Maryja Pompejach jest Matką Różańcową. Różaniec to ich wspólne przesłanie. Maryja i Bartolo, co naśladuje apostoła Jana, by wziąć Ją do siebie, buduje dom Matce, Jej dom, który jest świątynią, a przez to jest domem prawdziwym. Czy czegoś brakowało Papieżowi z nad Wisły w Różańcu, kiedy patrzył na Pompeje skąpane w słońcu? Błysku, ognia, żaru, światła? Modlitwa to grzebanie w popiele marności, by wydobyć kształty i nadać im sens wieczny. Ona uczy i wskazuje, jak powstać i czerpać zbawcze moce z tego, co pozornie było klęską, tragedią, a dziś jest chwałą. Rzuca światło. Może dlatego tu zrodziły się myśli tajemnic blasku, światła, wschodzącego Słońca. Maryja z Jasnej Góry i z Pompejów jest tą samą Matką, która wybiera sobie człowieka, jak Bartolo Longo, prowadzi go i kształtuje, ochrania i wspiera. Tak pod Jej spojrzeniem, pod macierzyńską opieką z upadających w otchłań grzechu, pogrzebanych w popiele wciąż jeszcze mogą zrodzić się święci.

Bartolo Longo grzesznik, droga uświęcania się jaką przeszedł Błogosławiony Bartolo, nie była drogą cudów i niezwykłych zjawisk ani objawień. Nie mniej nie była też pozbawiona wielkiej dramaturgii i , Bożych interwencji. Nawet kiedy zbłądził we wczesnej młodości, trzeba zauważyć, że jego błąd był motywowany poszukiwaniem Boga, poszukiwaniem odpowiedzi na ponad czasowe pytania. Jako student Prawa, Bartolo znalazł się w środowisku ateistycznym i wrogim kościołowi. Był to czas niebywałej popularności spirytyzmu, nowego, wręcz prądu epoki. Bartolo wybrał tę metodę jako środek poznawania rzeczywistości nadprzyrodzonej. Właśnie spirytyzm i okultyzm zepchnęły go na stronę, gdzie z Bogiem i Kościołem się walczy. Jak to sam określił został „kapłanem świątyni szatana”. Pełnił funkcję medium i inspiratora spotkań. Wypytywał duchy o sprawy wiary, o bóstwo Jezusa, o istotę Trójcy Świętej, ale odpowiedzi nie były jednoznaczne. Te doświadczenia o charakterze paranormalnym zepchnęły go na krawędź obłędu. Bóg w swoim miłosierdziu odnajduje jednak zbłąkane owieczki. W życiorysie Bartola pojawia się wiele osób, które modlitwą i dobrą radą wyprowadziły go z doliny ciemności. Wielu z nich zostało wyniesionych na ołtarze. Tu należy podkreślić, że Choć uwikłanie Błogosławionego Bartola w zło było zdarzeniem w skali całego życia epizodycznym, to jednak odcisnęło znaczące piętno na wszystkie jego późniejsze działania. Kulminacyjnym punktem było wstrząsające przeżycie, kiedy Bartolo był bliski samobójstwa. Był przekonany, że tak jak kapłaństwo w służbie Bożej jest niezbywalne, tak samo kapłaństwo szatańskie oznacza wieczne potępienie. Uratowała go obietnica dana błogosławionemu Alanowi de Rupe „Kto szerzy różaniec, ten ocaleje”. Wtedy Bartolo złożył Maryi obietnice, że nie opuści Pompejów dopóki nie rozszerzy tam różańca. Ten akt zawierzenia obliczony był na kilka miesięcy apostołowania różańcem. Ludzkie przewidywania okazały się jednak niczym wobec planów opatrzności.

Maryja wybrała grzesznika!. Zgoda Bartola na bycie narzędziem do realizacji Bożych planów przyniosła wspaniały, Duchowy plon. Wkrótce otrzymał Polecenie biskupa, aby zbudować mały kościół dla mieszkańców Pompejów. Ta aktywność przerodziła się w wielką misję ewangelizowania Przez różaniec, która swoim zasięgiem ogarnęła wszystkie kontynenty. Budowa Świątyni trwała 15 lat, co było tempem iście ekspresowym, jak na możliwości organizacyjne i logistyczne, dodajmy: podejmowane przez świeckiego. Owocem pracy jest wspaniała Bazylika różańcowa, której unikalne piękno zdumiewa pielgrzymów. Wokół kościoła powstało nowe miasto oraz wspaniałe dzieła miłosierdzia, skierowane głównie do dzieci, więźniów i sierot. Bartolo Longo w Książce „Historia Sanktuarium w Pompejach” streścił swoją pracę do przysłowia: „nie ma róży bez kolców”. Taka bowiem była jego praca: pełna bolesnych cierni, lecz ich owoce urzekają swoim pięknem i głębią. Bazylika, która jest pod zarządem papieskim, do dziś pozostaje widocznym znakiem, dowodem tego, jak małe, ludzkie zawierzenia Bóg potrafi wykorzystać na powiększenie swojej chwały.

Bartolo Longo – Święty. Droga do świętości, jaka stała się udziałem błogosławionego Bartola, była drogą cierpliwego odczytywania woli Bożej. Cechował go upór w spełnianiu obietnicy złożonej Madonnie. Upór ten nie był jednak ślepy, ale zawsze zgodny z wyrokami władz kościelnych, nawet wtedy, kiedy był poddawany licznym próbom. Jakie to były Próby?. Przede wszystkim cierpliwości, kiedy wszystko zdawało się chylić ku upadkowi. Prawdziwą próbą charakteru były liczne, acz bezpodstawne oskarżenia kierowane zarówno przez wrogów Kościoła, jak i duchownych, który mieli wpływ na decyzję papieża Piusa IX. U schyłku życia Bartolo został poddany próbie posłuszeństwa, kiedy oddał wszystkie dzieła duchowe i społeczne pod zarząd zakonu dominikańskiego i Ojca Świętego. Te liczne, trudne doświadczenia, heroizm cnót: wiary i miłosierdzia, wyniosły Bartola na ołtarze. Zadajmy sobie tu pytanie, w czym Bartolo może nas dziś inspirować?.

Bartolo Longo – Patron na trudne czasy. Świętość Bartola Longo jest dla nas doskonałym punktem odniesienia z kilku powodów. Przede wszystkim pokazuje, że nie należy nikogo skreślać z powodu tego, że walczy z kościołem. Ten doktor prawa ukuł swoją życiową dewizę słowami „Tam, gdzie nauka sprzeciwia się miłości, zostawiam naukę i idę za miłością”. Podkreślał zatem, że od dywagacji naukowych czy prawnych ważniejsza jest służba drugiemu człowiekowi. Prawo ma służyć dobru ludzkiemu, ma chronić najuboższych i niewinnych, odrzuconych przez społeczeństwo, szczególnie dzieci, których los leżał mu na sercu. Przykazanie miłości stoi ponad prawem. Drugi powód: Bartolo inspiruje nas jako świecki działający w trudnych czasach. Jego stan świecki był przyczyną ograniczonego kredytu zaufania z każdej strony: ze strony wiernych i duchownych, był przyczyną licznych trudności, a nawet oskarżeń. Działając jednak w zgodzie z Kościołem, zwyciężył i stał się – jak to powiedział Święty Jan Paweł II – „Wzorem dla świeckich katolików”. I powód ostatni, najważniejszy: Bartolo Longo jest autorem i pierwszym apostołem Nowenny Pompejańskiej, krzewicielem różańca oraz kultu Matki Bożej Pompejańskiej, założycielem wielu dzieł miłosierdzia. Skoro te charyzmaty są nam bliskie, nie możemy przejść obojętnie obok tego, od którego wszystko się zaczęło. Niech zatem i nas błogosławiony Bartolo inspiruje nas do pobożnych działań i będzie punktem odniesienia do ewangelizowania przez różaniec. W duchu wrażliwości społecznej i otwartości na innych, nawet na wrogów Kościoła.

Opracowanie Barbara Benedykt na podstawie Artykułu Księdza Jarosława Krzewickiego „Święty z popiołów” z Tygodnika „Niedziela” numer 41 w roku 2017 publikacja 8 października 2017 strona 12 i 13 ISBN 0208-872X Rok LX Indeks 367176. www.niedziela.pl oraz na podstawie Artykułu Pana Marka Wosia Redaktora naczelnego dwumiesięcznika „Królowa Różańca Świętego”, tytuł Artykułu „Czy Bartolo Longo jest moim patronem?” z dwumiesięcznika „Królowa Różańca Świętego” numer 28 (5) na rok 2017 publikacja 2 października 2017 strona 11 i 12 ISBN 2084-3097. www.rozaniec.info Materiał publikowany za zgodą Autorów.